Nie umiałem się otworzyć na osobistą relację z Panem Jezusem
Nie umiałem się otworzyć na osobistą relację z Panem Jezusem
Ważną częścią mojego życia od wielu lat jest codzienny udział w Eucharystii bez której dziś nie wyobrażam sobie dnia.
Kiedyś chodziłem na Msze św. raz w tygodniu, potem częściej, aż stało się to nie tylko codziennością, ale upragnionym czasem na który czekałem
z utęsknieniem. Myślę że poprzez obecność na codziennej Mszy świętej dostałem zaproszenie do głębszej relacji. I tak rozpoczęła się moja przygoda
z adoracją Najświętszego Sakramentu.
Czułem potrzebę adoracji, ale nie zawsze potrafiłem się zmobilizować.
W kościele było zawsze kilka osób i nie umiałem się otworzyć na osobistą relację z Panem Jezusem. Początkowo przychodziłem na wyznaczone godziny i wiem, że było to dobre bo nauczyło mnie to takiej organizacji swojej pracy, wypełniania swoich obowiązków, żeby znaleźć czas na adorację. Wyznaczyłem sobie czas w nocy od 24:00 żeby nie zaniedbywać swoich obowiązków i dać Bogu coś więcej. To niekomfortowa godzina bo wcześniej nie zasnę, a po adoracji na sen zostaje mało czasu, rano do pracy. I to było to! Z początku byłem niewyspany i nawet zastanawiałem się nad zmianą godziny. Po roku tak się zmieniło, że po adoracji następnego dnia jestem bardziej wypoczęty niż wcześniej. Na adoracji czas mi się dłużył, teraz nie zdążę wszystkiego opowiedzieć, a już przychodzi „zmiennik”, który rozpoczyna swoją godzinę adoracji. I zrobiło się tak, jak z codzienną Mszą świętą.
Teraz czekam na spotkanie na adoracji. Tu tyle spraw trudnych przestaje mieć znaczenie, ten czas jest czasem łaski. Jakość naszej relacji jest nie do opisania. Po prostu – trzeba się odważyć i rozpocząć przygodę.
A.A. Przedsiębiorca.